https://m.facebook.com/events/764474596998813?acontext=%7B%22ref%22%3A3%7D&aref=3
Joanna Słowińska z zespołem
– – – – – –
ZAMEK w JANOWCU / ŚWIĘTO WINA / dziedziniec zamkowy / 23.05.2015 / koncert: 18.00
organizatorzy:
– @[433045486718758:274:Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym]
– Stowarzyszenie Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły
– Gmina Janowiec
* szczegółowy program Święta Wina:
http://www.mnkd.pl/6-swieto-wina-23-maja
– – – – – –
Joanna Słowińska :: fanom etno i world music – znana z repertuaru inspirowanego polską i słowiańską muzyką tradycyjną. Z autorskimi recitalami występowała w w USA (NY Broadway Symphony Space, Chicago Cultural Center) i większości krajów Europy; koncertuje z zespołem złożonym z krakowskich instrumentalistów, współtworzy zespół Muzykanci – jedną z najciekawszych grup polskiej sceny etno. Laureatka wielu prestiżowych festiwali, m.in. Festiwalu Polskiego Radia Nowa Tradycja (1999, 2004, 2005), Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (2004), Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu (finalistka ‚Superjedynek’ 2009 za studyjny, autorski album „Możesz być”), laureatka Akademii Fonograficznej ZPAV. Współpracowała m.in. z Zygmuntem Koniecznym (‚Noc listopadowa’, ‚Konieczny w teatrze Staniewskiego’), Jarosławem Besterem (‚Bal u Pana Boga’) i z Elliotem Goldenthalem – w ramach Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie wykonując solowe partie wokalne z filmu ‚Frida’. Prowadzi również autorską działalność edukacyjną Centrum Głosu (Kraków, ul. Św. Tomasza 31), współpracowała m.in. z Ośrodkiem Praktyk Teatralnych Gardzienice (wykładowca X Akademii Teatralnej).
W 2013 uhonorowana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego medalem Gloria Artis – Zasłużony Kulturze.
:: „Osobowość na miarę Cesarii Evory, Omary i Lila’i Downs – tej, co śpiewała we „Fridzie”. [Wojciech Ossowski, Polskie Radio, Trójka]
:: „Pierwsza dama polskiego folku – jedna z najbardziej fascynujących i wyrazistych wokalistek na polskiej scenie muzycznej.” [Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza”]
: : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : : :
p r a s a / r e v i e v s :
Ray Bennett, “The Hollywood Reporter”, “Cue Entertainment”:
Elliot Goldenthal and director (Julie Taymor) (…) joined the general applause for Polish soloist Joanna Slowinska’s passionate delivery of Goldenthal’s Latin songs from the film („Frida”) and the contribution of Mexican players Ernesto Anaya, Pancho Navarro and Camilo Nu.
Wojciech Ossowski, Polskie Radio,”Trójka”:
Osobowość na miarę Cesarii Evory, Omary, Lila’i Downs (tej, co śpiewała we Fridzie).
Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza”:
Joanna Słowińska – pierwsza dama polskiego folku. Jedna z najbardziej fascynujących i wyrazistych wokalistek na polskiej scenie muzycznej.
„Wprost” – 7 godzin na kulturę [Słowiańska Słowińska]:
Możesz być – druga solowa płyta obdarzonej fenomenalnym, tradycyjnym „białym” głosem Joanny Słowińskiej, (…) przynosi muzykę z rejonów polskiego folku (…) zaaranżowaną oszczędnie, akustycznie i jazzowo.
Zygmunt Konieczny:
Słowińska i Bester: Bal u pana Boga – płyta dzika. Taka muzyka jest potrzebna.
Wojciech Ossowski, Polskie Radio “Trójka” [Bal u Pana Boga]:
Polskie saudade, polska morna i fado, wcale nie mniej przejmujące od tamtych, a z pewnością równie oryginalne i piękne. Pozostając pod głębokim wrażeniem tej kolekcji, 15 utworów i bez słabych momentów, gorąco polecam. (…) Warszawa ma swoją Kapelę ze Wsi. Kraków wciąż pokazuje, że od zarania był miastem.
Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza” [Joanna Słowińska – Możesz być]:
Joanna Słowińska jest jedną z największych osobowości polskiej sceny folkowej. Od lat osiągając znakomite artystyczne efekty swoich działań nie ustaje w poszukiwaniu nowych inspiracji, nowych form wyrazu. Znakomity głos i artystyczna charyzma sprawiają, że zazwyczaj bywają to próby bardzo udane. Nie inaczej jest tym razem. Słowińska pozostając – jak od lat – w kręgu fascynacji muzyką ludową pozwala sobie (i swoim muzykom) na swobodne żonglowanie tematami, nadając im własne, twórcze piętno. Nie dając się zamknąć ani w szufladce „tradycja”, ani „piosenka literacka”, ani „piosenka pop” Słowińska wymyka się schematom. Powiedziałby ktoś, że wychodzi poza granice folku, ale może raczej poszerza pole oddziaływania tego terminu. Równie mocną stroną płyty, co interpretacje tradycyjnych pieśni, są autorskie kompozycje członków zespołu.
Zofia Noworól, Małopolski Instytut Kultury:
Joanna Słowińska zaprezentowała pełnię swojego niezwykłego talentu, siłę i delikatność głosu, wrażliwość i rzadko spotykaną charyzmę. Wewnętrzna siła utworów i świetna interpretacja tworzyły atmosferę uniesienia pozbawioną patosu. (…) Nie ma dla niej w muzyce terenów niedostępnych. (…) W Modlitwie Stanisława Wyspiańskiego Słowińska pokazała, że jej talent w żaden sposób nie ustępuje talentowi Demarczyk. Nie wierzyłam, że usłyszę kiedykolwiek na żywo coś podobnego!
Filip Łobodziński, „Newsweek”:
Joanna Słowińska na muzycznym rynku nie jest debiutantką. (…) Możesz być to jej trzecia solowa studyjna płyta. Obdarzona mocnym, ciekawym, prostym głosem wokalistka i niezła skrzypaczka, jak zwykle inspiruje się tu muzyką ludową (większość repertuaru stanowią pieśni z polskiej wsi). Trafne będzie porównanie do lapońskiej artystki Mari Boine (jeśli jej nie słyszeliście poszukajcie, bo warto) – podobna siła, podobna ciekawość dźwięków i podobne tropy poszukiwań w ludowej twórczości. Puryści folkowi będą pewnie marudzić, że próżno tu szukać wierności wiejskim oryginałom. Że pobrzmiewają jazzowe nuty (świetny Mikołaj Blajda na kontrabasie) i klubowe rytmy. Wielbiciele folku biesiadnego spod znaku Braci Golców odwrócą się z niesmakiem, bo zbyt to wymagające. Ale też Słowińska nigdy nie deklarowała, że chce być dokumentalistką albo przygrywać do wódczanych kołysań. Jest inna – i to chyba definiuje ją najlepiej.
Piotr Iwicki, „Gazeta Wyborcza” / „Jazz Forum” / „infomuzyka.pl” [Joanna Słowińska – Możesz być: dreszcze i zaskoczenie]:
Uwielbiam być zaskakiwany, kocham te momenty, gdy dreszcze przechodzą mi po plecach, a płyta, piosenka bądź jakakolwiek kompozycja, zaskoczą mnie do tego stopnia, że w sposób absolutny skupiają moją uwagę na dziele. Aby nie przeciągać, powiem wprost. Płyta, o której tych kilka słów, taka jest. Wymyka się kompletnie z ustalonych stylistycznych ram, przez co już intryguje. Możesz być to wielki skok na głęboką wodę w wykonaniu artystki (…) Ten album, to rodzaj artystycznego określenia, stylistycznej deklaracji, która stoi w sprzeczności z ogarniającymi nas trendami. Bywa, że muzyka z Możesz być wchodzi w rejony nowoczesnego folku, ale gdy trzeba, skręca z drogi podszytej ludową nutą w klimaty klubowe. To co najbardziej zdumiewa, to akustyczność tej muzyki w chwilach, gdy odnosimy wrażenie, że artyści operują w świecie dźwięków klubowych – elektronicznych. Jedyne wpływy procesorów na ostateczne brzmienie to obróbka dźwięku na etapie zgrania materiału. Tym czymś, co sprawia wrażenie stosowania barw typowych dla elektroniki klubowej, są mikstury barw instrumentów smyczkowych (tu na skrzypcach również bohaterka albumu) i akordeonu (świetny Kuba Mietła) w tradycyjnym temacie ludowym U jeziora. O klubowym zabarwieniu albumu stanowi również świetna gra perkusisty (Tomek Wertz). Raz buduje on fundament typowej sekcyjnej gry na bębnach (Kalina), kiedy indziej (np. Zaświeć) naśladuje break-beatowe zagrywki typowe dla samplowanych loopów i programowanych partii bębnów w dance’owych produkcjach.
Cóż, podobno pisanie o muzyce jest tak nielogiczne, jak tańczenie o architekturze. Mógłbym tutaj napisać kolejnych kilkadziesiąt wersów. Ale po co? Zaufajcie mi! Jeśli macie wydać kilkadziesiąt złotych na nowa Evorę (…) kupcie tę płytę. Może i Wam przejdę ciarki? Reasumując, mój „pole position” w ranking: „dźwięki piękne, nie zaszufladkowane, często w klimatach folk, ale nie tak do końca”.
Wojciech Ossowski, Polskie Radio „Trójka” [Joanna Słowińska: Możesz być]:
Przekraczanie granicy wrogiej: między śpiewaniem (jakkolwiek nazwiemy) komercyjnym (elegancki pop, lekki jazzik) a muzyką ludową. Konsekwencja w wyborze własnej drogi, no i piękne efekty!
Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza”:
Joanna Słowińska to sceniczna osobowość. Biorąc pod uwagę jej skalę głosu, swobodę artykulacji (przy jednoczesnej grze na skrzypcach!), radość śpiewania, a wreszcie artystyczną i estetyczną jakość jej muzykowania, trzeba przyznać, że to jedna z najbardziej wyrazistych i charyzmatycznych postaci na polskiej scenie, nie tylko folkowej. Folkowość pozostaje jednak nie bez znaczenia, bo artystka jest zafascynowana polską tradycją ludową. Czerpiąc z niej, tworzy pełne emocji, współcześnie brzmiące, choć w całości akustycznie grane utwory. (…) Świetnie przemyślana muzyczna, aranżacyjna koncepcja – i bardzo dobry zespół muzyków. (…) Koncertowa formuła grupy staje się coraz lepsza, pełniejsza. Z jednej strony decyduje o tym profesjonalizm brzmienia, aranżacji, świadome budowanie struktury czy dramaturgii występu. Z drugiej strony fakt, że (ludowy i nieludowy) repertuar zespołu nie jest przypadkową, chwilową fascynacją, zlepkiem pomysłów, lecz efektem estetycznych wyborów, których muzycy dokonali już dawno temu i którym pozostają wierni. (…)
Ktoś określił Joannę Słowińską mianem „Ewy Demarczyk polskiego folku”. Bo podobna sceniczna charyzma i niezwykły głos? Bo tak bardzo krakowska? Bo pisuje dla niej Zygmunt Konieczny? Nie wiem. Chyba jest w tym prawda, ale także – jak w każdym podobnym porównaniu – jest paradoksalnie jakiś element niedocenienia. Odnoszę bowiem wrażenie, że dla Joanny Słowińskiej takie miano, choć niewątpliwie nobilitujące, jest niewystarczające, nieadekwatne. Ambicją Słowińskiej nie jest zapewne naśladowanie żadnej, choćby i największej polskiej pieśniarki, ale stworzenie własnej historii, estetyki, przekazu. I to jej się znakomicie udaje.
Jerzy Armata, „Gazeta Wyborcza” [8. Letni Festiwal Jazzowy. Muzyka Zygmunta Koniecznego]:
Joanna Słowińska (…) zaśpiewała – a uczyniła to doprawdy olśniewająco kilka piosenek Zygmunta Koniecznego, łącząc je z tradycyjnymi utworami ludowymi, m.in. przepięknym „Dunajem”. Zdumiewający, jednorodny stylistycznie kolaż, pokazujący jak wiele muzyka krakowskiego kompozytora zawdzięcza folkowej inspiracji i jak umiejętnie i z ogromną kulturą potrafi z niej korzystać.
Katarzyna Bielińska, Folkowe ptaki, „Gazeta Wyborcza”:
Radość muzykowania uwidoczniła Joanna Słowińska. Zachwyciła głosem; na scenie była wulkanem muzycznej energii. Zdawało się, że nie istnieje bariera między ciałem, pulsującym muzycznymi wibracjami, a nią samą. Tańczyła, porywała do tańca, naprężała się jak struna skrzypiec. To był spektakl.
Maria Baliszewska, Polskie Radio, Radiowe Centrum Kultury Ludowej:
Urzeka głos Joanny Słowińskiej obdarzonej szczególną charyzmą. Kiedy ona śpiewa – ja jej wierzę, że to nie jest muzyka jej obca, a swoja, własna.
Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza” [Słowińska i Bester – ich wspólna opowieść na balu]:
Bal u Pana Boga – koncert poruszający i urzekający, pełen barw i zachwyca-jący muzykalnością tworzących go artystów, których działalność wymyka się z rozmaitych szufladek. (…) I oto tych dwoje spotyka się na scenie. Cóż mogą mieć ze sobą wspólnego? Poza tym jeszcze, że obydwoje od lat związani są z Krakowem? Okazuje się, że szalenie wiele. Co więcej, ich koncert pokazuje, że ogromna jest różnorodność tematów, które mogą stać się dla nich punktem wyjścia do pasjonującej wspólnej opowieści. (…). Kompozycje Zygmunta Koniecznego, do słów m.in. Agnieszki Osieckiej (Kołysanka Jaszy), Jana Jakuba Kolskiego (piosenka z filmu Jancio Wodnik), Stanisława Wyspiańskiego czy Jana Nowickiego. Dodajmy jeszcze do utworów autorstwa Koniecznego Taki pejzaż znany z repertuaru Ewy Demarczyk – jedyną piosenkę tej wielkiej wokalistki jaką śpiewa Słowińska. Fantastycznie w interpretacjach Słowińskiej i Bestera zabrzmiały też piosenki Jacka Kaczmarskiego. Artyści wybrali trzy utwory z różnych okresów jego twórczości – dowodząc jak wielki mają one w sobie potencjał i jak bardzo uniwersalnymi opowieściami pozostają. Poza Balem u Pana Boga, tytułowym utworem wieczoru, z twórczości Kaczmarskiego zabrzmiały jeszcze pamiętna Kasandra oraz Między nami – jedna z najbardziej poruszających egzystencjalnych pieśni tego autora. W oszczędnej, a sugestywnej interpretacji duetu zabrzmiały świetnie. Do tego usłyszeliśmy kilka własnych utworów – autorstwa Słowińskich: Joanny i Jana. Zdumiewająco spójna – choć naturalnie różnorodna – całość. Spoiwem całości jest oczywiście interpretacja. Słowińska zaprezentowała wspaniałą formę wokalną: od drobnych niemal szeptanych miniatur po wyśpiewane pełnym, mocnym głosem utwory. Za instrumentalną część odpowiadał przede wszystkim Bester – i robił to wyśmienicie.(…) Operował kolorem, brzmieniem, subtelnie kontrapunktując głos wokalistki, potrafiąc jednak i tu zmieścić piękne partie solowe.
Wacław Krupiński, „Dziennik Polski” [Bal trojga wspaniałych artystów]:
Słowińska od lat wkracza w rozmaite rejony muzyczne, osiągając w nich zawsze interesujące rezultaty, a zarazem nie dając się zaszufladkować. Z Zygmuntem Koniecznym i jego Wyspiańskim spotyka się od lat podczas rozmaitych koncertów i zawsze jest jasnym punktem, objawiając charyzmę oraz warsztat, na który składała się tak precyzja w podawaniu poetyckich fraz, jak i siła białego głosu, wspierana nieskrywanym temperamentem. Jest w tym wyrazista ekspresja, intonacyjna i rytmiczna precyzja i jednocześnie własny ton, nieodzowny, by interpretacjom tym nie brakowało prawdy. Teraz Słowińska pozyskała jeszcze jednego wybitnego artystycznego partnera – Jarosława Bestera, czułego i perfekcyjnego akordeonistę i kompozytora. (…) Płyta uwypukla wszelkie walory Joanny Słowińskiej. Potwierdził to i wspólny piątkowy recital artystów w krakowskiej PWST, w obecności kompozytora większości materiału: Zygmunta Koniecznego. Myślę, że był dumny i szczęśliwy, że powierzył wokalistce tyle swych pięknych, a niełatwych do wyśpiewania nut, włącznie z wierszem Taki pejzaż, niegdyś rozsławionym przez Ewę Demarczyk. Mając tamtą interpretację w pamięci, z przyjemnością słuchałem, jak Słowińska wzbogaca tę kompozycję o swe folkowe doświadczenia. Ładnie też odnalazła swój kobiecy ton do piosenek Jacka Kaczmarskiego, otulając je, podobnie jak pieśń Włodzimierza Wysockiego kobiecą delikatnością i czułością, a zarazem nie odzierając ich z ekspresji. Bal u Pana Boga to wspaniały efekt spotkania oryginalnych artystów. To płyta, którą bez wątpienia mogą się szczycić Joanna Słowińska i Jarosław Bester. I rzecz jasna Zygmunt Konieczny też.
Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza” [Joanna Słowińska – Możesz być]
Joanna Słowińska jest jedną z najciekawszych postaci polskiej sceny folkowej. Klasa jej artystycznych dokonań wychodzi jedna daleko poza przegródkę z napisem folk. (…) Po żywiołowym, wielobarwnym, pełnym spontanicznych emocji krążku Live in Alchemia sprzed dwóch lat teraz otrzymujemy album studyjny. Na pozór bardziej chłodny i wystudiowany, w rzeczywistości skrzący się pomysłami i znów tą samą żywą energią. (…) Charyzmatyczny śpiew i gra na skrzypcach liderki podporządkowują sobie, swojej wizji rozmaite style – i wówczas, gdy bliżej zespołowi do piosenki poetyckiej czy zgoła aktorskiej i wówczas, gdy bliżej niemal do pop, także wtedy, gdy słyszymy niemal jazzujące frazy, jak i wówczas, gdy sekcja rytmiczna zdaje się prowadzić nas w kierunku tzw. nowych brzmień. Wszystko spojone autorską wizją, która sprawia, że tradycyjne utwory brzmią jak własne piosenki Słowińskiej. Swoją drogą, mamy na płycie piosenki napisane przez członków zespołu, np. tytułowy Możesz być, czy Znak – i moim zdaniem, należą one do najciekawszych. Joanna Słowińska odważnie kroczy własną twórczą ścieżką. Warto posłuchać jej najnowszej opowieści.
dada6 /etnoserpent.pl – zapiski okołofolkowe [Joanna Słowińska, Możesz być]:
Doczekaliśmy się wydawnictwa, na jakie Joanna Słowińska w swym „pomuzykantowym” wcieleniu zasługiwała już wcześniej. Jak wspomniałem na płycie jest dużo folku (…); dynamiczne aranżacje, zahaczające o jazzujące klimaty czy piosenkę poetycką. Ale obok tego widać wyraźnie, że muzyka ludowa staje się tylko jedną z inspiracji, nie ma ograniczać twórczości autorskiej – i to nie tylko polegającej na opracowaniu muzycznym utworów tradycyjnych, ale także komponowaniu nowych. W porównaniu do wcześniejszego wcielenia Joanny mamy tu także całkowicie nowe podejście – na pewno płyta jest spokojniej, mniej drapieżnie zaśpiewana i zagrana. (…) Właśnie piosenki zaaranżowane w sposób bardzo subtelny okazały się najpiękniejszymi momentami płyty. W pierwszym rzędzie Zaświeć – ale w końcu to w mojej opinii jeden z piękniejszych polskich ludowych utworów (znany powszechnie choćby dzięki niesamowitemu wykonaniu Apolonii Nowak). Także Daleko wysoko – utwór „najoszczędniej” zaaranżowany na całej płycie, pięknemu śpiewu Joanny Słowińskiej towarzyszy jedynie genialna linia melodyczna, przygrywana na saksofonie przez Leszka Hefi Wiśniowskiego. No i Matulu, w którym także Joanna ograniczyła dawną ekspresję śpiewu, ale dzięki
temu utwór zyskał większą sugestywność. A już niesamowity szept, towarzyszący „z tyłu” śpiewowi, wywołuje wręcz mrowienie na plecach. I tutaj dochodzimy do kolejnego plusa płyty – realizacja w studiu. Słychać, że wydawnictwo zostało „dopieszczone” – nieprzypadkowo na płycie zawarto osobne podziękowania dla realizatora Darka Greli za „twórczy udział w pracy nad płytą”. Możesz być – jako pierwsza płyta p. Joanny – sygnowana jest jedynie nazwiskiem artystki, (…) mamy tu jednak znany wcześniej zespół w pełnym składzie, z rolą równie ważną, tak jak na wcześniejszych płytach czy na koncertach. Ciągle pierwszoplanową postacią jest też Jan Słowiński – jako producent wykonawczy całej płyty, autor słów do pięciu utworów, muzyk i wokalista (zaśpiewana na dwa głosy piękna Rzeka). A z tych pięciu nowych utworów KONIECZNIE wyróżnić trzeba niesamowity Znak (tekst Jana Słowińskiego, muzyka Joanny Słowińskiej). Na pewno po tej płycie Joannie Słowińskiej nie będzie łatwo „przypiąć łatkę” bycia „Ewą Demarczyk polskiego folku”. (…) Bo i bez porównań do „Czarnego Anioła” polskiej piosenki Joanna Słowińska płytą Możesz być utwierdziła swoją pozycję jednej z najbardziej charyzmatycznych oraz twórczych polskich wokalistek. Nie tylko folkowych.
Tomasz Janas, „Gazeta Wyborcza” [Bardzo udany Ethno Port]:
Piątkowy wieczór, początek festiwalu Ethno Port, ze sceny padają słowa zapowiedzi: „przed państwem Joanna Słowińska”. Artystka wychodzi na scenę, a wraz z nią swój własny koncert rozpoczyna kapryśna aura – nad Poznaniem rozpętuje się wielka ulewa. Wokalistka zaczyna więc zaskakująco, od improwizowanej piosenki przeciw deszczowi. I w magiczny sposób
kilka minut później pogoda rzeczywiście na chwilę się poprawia, a nad sceną pojawia się ogromna tęcza. (…) Joanna Słowińska z zespołem, była najlepszym dowodem na to, że polscy wykonawcy nie są tylko rozgrzewką czy „przystawką” przed zagranicznymi gwiazdami. Silna osobowość artystki, jej mocny, dźwięczny głos, a także autentyczna pasja i szczere emocje powodują, że z łatwością zjednuje sobie publiczność. Do tego ma ze sobą znakomitych muzyków. W repertuarze wieczoru zabrzmiały nagrania z jej płyt Live in Alchemia i Możesz być – usłyszeliśmy polskie i bałkańskie piosenki ludowe, kompozycje Zygmunta Koniecznego oraz autorskie utwory Słowińskiej. (…) Publiczność potrafiła uważnie słuchać i gorąco przyjmować muzykę z obu scen. Było tak i w piątkowy wieczór, gdy w namiocie pojawiły się wokalistka, skrzypaczka Iva Bittova i pianistka Lisa Moore. Tu repertuar zaczynał się od piosenek morawskich i kompozycji Leosa Janacka, a kończył na utworach jazzmana Dona Byrona, Randy Newmana czy beatlesowskim „Good Night”. (…) Muzykalność, wspaniały głos, dzika radość tworzenia i charyzmatyczna, magnetyczna osobowość Bittovej nie pozostawiają nikogo obojętnym. I tak oto okazało się, że w koncert lapońskiej gwiazdy Mari Boine, który miał być ukoronowaniem pierwszego dnia imprezy, wielu słuchaczy wchodziło ze sporym trudem. Powód? Niełatwo było się otrząsnąć z wrażenia, jakie zrobiły poprzednie artystki.
Dariusz Anaszko, Kurpie na folkowych płytach [etnozapiski.blox.pl]:
Następny folkowy „gigant”: małżeństwo Joanny i Jana Słowińskich. Kurpiow-skie utwory obecne są na przestrzeni całej ich twórczości, przy czym część z nich powtarza się na kolejnych płytach, ulegając modyfikacjom, tak jak i zmianom ulegała sama twórczość Słowińskich. Na pierwszej płycie Muzykantów (których – przypomnijmy – współtworzyło kolejne ważne folkowe małżeństwo: Alicji i Jacka Hałasów) pojawiają się oto Matulu moja i A u jawora, zagrane „czysto” folkowo. Na płycie Live in Alchemia Joanna Słowińska podąża już trochę w kierunku tzw. piosenki aktorskiej, choć nadal zakorzenionej w muzyce ludowej. Tutaj mamy znowu Matulu, mamy pieśń weselną Siadaj, mamy wreszcie niesamowicie dynamiczny Lata ptaszek, jeden z najbardziej charakterystycznych utworów Joanny. Wreszcie na płycie Możesz być bardziej stonowane aranżacje zahaczają o klimaty jazzujące i (zaznaczmy od razu: ambitniejszą) muzykę pop. Pojawiają się: U jeziora, Lata ptaszek, Matulu (doskonale zaaranżowany w studio). Naprawdę warto prześledzić, jak aranżacje tych utworów zmieniają się na kolejnych płytach, ile jakże różnych interpretacji można z nich „wyciągnąć”! Na płycie Możesz być Joanna Słowińska porywa się także (z sukcesem!) na – w mojej opinii – najpiękniejszą kurpiowską pieśń: Zaświeć miesiącu (tutaj pod tytułem: Zaświeć).
Witt Wilczyński, RadioWid [Joanna Słowińska: Możesz być]
Nareszcie taka płyta ukazała się i w Polsce i śmiało (przy odpowiedniej promocji medialnej) może i powinna stanąć do walki o szerszego słuchacza, który lubi komercyjne brzmienie – ale to na poziomie. Czy tak się stanie? Bardzo chciałbym… To także doskonały moment w polskiej fonografii, żeby zaatakować środowiska słuchające na co dzień muzyki pop i pokazania,
że można inaczej, można ambitniej. Słowem – dobry, komercyjny world music z odrobiną jazzu, popu i szczypty rocka. Poza tym świetny eksperyment muzyczny łączący brzmienia miejskie (czy wręcz klubowe) z kulturą wsi.
Tadeusz Skutnik [Polska – „Dziennik Bałtycki”]:
Teatr Atelier sprawił w tym sezonie nie lada prezent: przeniósł Kraków do Sopotu. (…) Na scenie królowała bosonoga Joanna Słowińska – „Ewa Demarczyk polskiego folku”. Na widowni szpilki by nie wetknął. Niżej podpisany musiał raz pocałować klamkę, bo spóźnił się parę minut, a co gorsza, wcześniej nie zaklepał sobie miejsca. Dwa znakomite koncerty
w dzień urodzin artystki.
Robert Kamyk, TVP Kultura [Joanna Słowińska: Możesz być]
Bardzo dobre kompozycje, współcześnie zaaranżowane, w interesujący i nowoczesny sposób wykorzystujące tradycyjne pieśni ludowe.
Ewa Cichoń, „Charaktery”:
Jedyne w swoim rodzaju spotkanie „na szczycie” dwóch wybitnych wykonawców – Joanny Słowińskiej i Jarosława Bestera. Ścieranie się ich talentu i profesjonalizmu. (…) Artystka używa głosu w sposób wielowymiarowy, wyrafinowany, (…) w tym między innymi tkwi siła oddziaływania jej wersji Pejzażu, pamiętnego z wykonania Ewy Demarczyk. Śpiew Słowińskiej tworzy tu jeszcze niejeden taki pejzaż, mieniący się intensywnością ekspresji, kunsztem interpretacji, wydobyciem niuansów tekstu oraz rozmaitymi efektami, jak choćby instrumentalne potraktowanie głosu w Modlitwie do słów Wyspiańskiego. Akordeon z kolei – w rękach niezrównanego Jarosława Bestera (Bester Quartet, Cracow Klezmer Band) staje się wręcz odrębnym organizmem, żyjącym własnym bogatym życiem. Moc oddziaływania tej płyty należy przypisać w równym stopniu właśnie jego najwyższej próby grze, aranżacjom oraz instrumentalnym kompozycjom jego autorstwa (Medytacja i Katedra), w których odzywają się echa bandoneonu Astora Piazzolli czy Dino Saluzziego. Podkreślić należy udział w nagraniu innego znakomitego akordeonisty, Marcina Wyrostka, a także perkusisty Tomasza Wertza i kontrabasisty Mikołaja Blajdy, którzy swą grą uświetniają kompozycje Gintrowskiego i Kaczmarskiego. Bester i Słowińska pozostają jednak królem i królową tego Balu.
Monika Partyk, „Dziennik Polski” [Rodzenie śpiewu. Joanna Słowińska na Scenie w Bramie]:
Wygląda jak zachwyt. Należy do nieba. Niemożliwe? Tak. Bo w sztuce liczy się tylko to, co niemożliwe. Zygmunt Konieczny, który jakiś czas temu odkrył dla siebie tę artyskę, musiał dostrzec tę niemożliwość. Bo Joanna Słowińska ma w sobie pierwotność i duchowość zarazem. (…) Głos o oryginalnej barwie, czysty i mocny, łączy z wirtuozerią skrzypcową, żywiołowym tańcem i gestykulacją oraz wielkim wyczuciem stylu. (…) Nie pamiętam już, kiedy jej smyczek nie wytrzymał – część włosia pękła i zwisała. Ale ona tego nie dostrzegła. „Choćby z grzbietu spadnę, / Nieś mnie, bo przepadnę” – śpiewała i cięła batem powietrze. Nie. Nie śpiewała. Całą sobą, wszystkim, co miała, odwiecznie, w każdej nucie – rodziła śpiew. Z nogami wczepionymi w ziemię i oczami patrzącymi w nieobecność.
Jan Poprawa, Salon Literacki, sezon V, tom 15:
Zupełnym ewenementem artystycznym jest Joanna Słowińska, wykonująca partie solowe (tak wokalnie, jak na skrzypcach). To artystka największej miary! Ekspresja jej śpiewu jest porywająca, głos przepiękny, technika wokalna (instrumentalna zresztą także) – doskonała. Ktoś z fachowców nazwał Joannę „Ewą Demarczyk folku polskiego”. Rzeczywiście – jest w tej niewysokiej energicznej dziewczynie coś niezwykłego, jakaś sceniczna charyzma, która przykuwa uwagę, nie pozwala na zatarcie w pamięci. Jeśli rzeczywiście żyjemy w kraju wolnej konkurencji – to spodziewajmy się, że magnaci płytowi staną natychmiast w kolejce do tej fantastycznej artystki, po prośbie – by zechciała u nich wydawać płyty. Dla sławy i kasy!
etno.serpent.pl [Muzykanci / kwiecień 2008]:
Słów brak, żeby opisać to, co działo się na scenie podczas wspólnego występu Słowińskich i Hałasów. Zresztą doskonale opisał to Maciek Łata na swoim blogu i tam odsyłam zainteresowanych. Choć trzeba przyznać, że to raczej wydarzenie jednorazowe – obie pary w swych artystycznych poszukiwaniach podążyły w całkowicie odmiennych kierunkach… No i kiedy wreszcie objawi się na scenie folkowej ktoś o choćby odrobinę zbliżonej sile?
maciejlata / etno.serpent.pl [Wielki powrót Muzykantów]:
Co tam reaktywacja Led Zeppelin, co tam powrót Stinga do the Police! Nawet gdyby okazało się, że zgodnie z krążącymi teoriami spiskowymi, Elvis żyje i zamierza powrócić na scenę, dla mnie byłoby to niczym w porównaniu z wydarzeniem, które miało miejsce podczas pierwszego dnia festiwalu Nowa Tradycja. W czwartkowy wieczór na kilka minut reaktywował się jeden z naj-ważniejszych zespołów w historii polskiego folku – Muzykanci.
Odświeżam sobie właśnie muzykę tej kapeli i zastanawiam się, co było w niej takiego, że można ją stawiać za wzór dla wielu młodszych. Pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, to fakt, że w grupie spotkały się naprawdę niebanalne artystyczne osobowości. Dziś, słuchając ich solowych płyt widać wyraźnie, że każda z par prezentowała inną wizję grania folku i to właśnie ze zderzenia tych wizji powstał unikatowy styl Muzykantów, którego nikomu jeszcze nie udało się podrobić. Słowińska swoje pieśni interpretuje z niesamowitą energią i z zamiłowaniem do niemal aktorskich interpretacji. Wierność tradycyjnej nucie nie jest najważniejsza – muzyka ludowa stanowi bazę do poszukiwań na polu rocka, jazzu czy nowoczesnej piosenki literackiej. Sama Słowińska bywa porównywana z Ewą Demarczyk, Cesarią Evorą czy… Mari Boine. (…) Jacek Hałas idzie zupełnie inną drogą. Artysta wywodzący się z nurtu „in crudo” wyrósł już co prawda z radykalnej wierności wobec ludowych pierwowzorów, ale swoimi aranżacjami nadal zmienia je bardzo nieznacznie. Jego muzyka jest kameralna, koncertuje wyłącznie w niewielkich, akustycznych składach, najczęściej solo lub wspólnie z małżonką. (…) Te dwie wizje folku zderzyły się w składzie Muzykantów, a z tego zderzenia powstała cudowna mieszanka ludowej surowości z przebojowością. Hałasowie wnoszą transowe brzmienie bębenków, kontemplacyjny akordeon, Słowińscy zaś ogniste skrzypki. Hałas śpiewa mocnym, dostojnym głosem, Słowińska przy mikrofonie daje upust nieposkromionej energii. Jedni dbają o zachowanie należytego szacunku dla oryginału, drudzy nie pozwalają, aby muzyka stała się zbyt monotonna. Co najważniejsze obie pary grają szczerze, a ich muzyka sprawia wrażenie czegoś niespotykanie naturalnego i niewydumanego. (…)
No i te, wydawałoby się, coraz bardziej rozchodzące się drogi nagle ponownie spotkały się w Studiu im. Witolda Lutosławskiego. Po finałowym koncercie Słowińska zaprosiła Hałasów do wspólnego zagrania dwóch utworów. Znowu zabrzmiał fantastyczny przebój Kare konie i wiązanka huculska, znowu ze sceny padło hasło „gra dla państwa zespół Muzykanci”. Mam nadzieję, że nie po raz ostatni!
Jadwiga Marchwica, etnosystem.pl:
Po blisko ośmiu latach zespół Muzykanci wrócił na scenę. Tym razem nie był to jednak zwykły koncert – Joanna Slowińska i Jacek Hałas wraz z pozostałymi Muzykantami zadbali o intensywną zabawę taneczną „do siódmych potów”. Były przytupywanki, walczyki, poleczki, a nawet dostojny polonez. Wszystko doskonale kierowane przez Słowińską – najwyższej klasy wodzireja o niespożytej energii – i folkową polską muzykę. (…) Wielkie oklaski – i myślę, że wielu z doskonale bawiących się dziś uczestników mnie poprze – należą się Joannie Słowińskiej i Muzykantom, którzy wskrzesili nie tylko swoją wartościową działalność, ale przede wszystkim głęboko zakorzenioną w nas tradycję radosnej nieskrępowanej zabawy.
Anna Bugajska, „Gazeta Wyborcza” [Muzykanci – A na onej górze]:
Świat prostych a intensywnych emocji, dzieweczki plotące warkocze i kawalerów zdolnych zabić z miłości, przywraca do życia krakowsko-poznański kwartet. (…) Perfekcyjnie wykonane, pozornie tylko prosta forma, rzadko dziś spotykane instrumentarium. Bawią gwarowymi tekstami. Ale największym bodaj atutem Muzykantów jest mocny jasny głos Joanny Słowińskiej, tak znakomicie pasujący do muzyki ludowej. Muzykanci od lat uczą – na koncertach i warsztatach tanecznych – jak różna i podobna zarazem może być muzyka ludowa Słowian. Pokazują też, że polska muzyka tradycyjna to nie wyłącznie cepeliowskie Mazowsze i Śląsk lub popowe hybrydy; że do tańca poderwać słuchaczy potrafią krakowiaki, polki i oberki – autentyczne, zagrane z werwą. (…) Artyści przywołują atmosferę karczmy, wesela, zabawy. I, jak to muzykanci, snują śpiewne opowieści. Opowiadają o takim, co „od ojca, od matki dziewczęta uwodził” i o Karolu, który zabił „szynkarejke, swoje własne kochaneńke”. „Patrzajcie wy, panny i kawalero-wie, jak to źle wędrować, zwłaszcza białogłowie” – przestrzegają. I przekazują memento: „Cokolwiek we świecie jest, wszystko marność. Choćby i królewska mnie doszła godność, wszystko zginie…”. Proste ludowe teksty, przejmujące historie szczęśliwych i nieszczęśliwych miłości, strasznych zbrodni, zwykłych radości, przypowieści z morałem: o diabłach i czarach, wiarołomnych kochankach i mordercach niewinnych panien; o dzielnych dziewkach, co potrafią pomścić krzywdę i żonach-sekutnicach. To także bezpretensjonalne apele do muzykantów, by grali, skoro „biorą grosz galanty”. Niech grają!
Mariusz Wiatrak, „Gazeta Wyborcza” [By nie była tylko choinką po sufit; Joanna Słowińska, Z nieba wysokiego]:
Rzadko się zdarza, żeby rodzimi wykonawcy decydowali się na wydanie krążka z okazji nadchodzącego jakiegoś święta – zwłaszcza Bożego Narodzenia. Wciąż bardziej kojarzy się to nam z chłodną kalkulacją i dobrym pomysłem na biznes niż świąteczną zadumą. Nawet jeśli jest w tym odrobina prawdy, to jest też prawda inna: płyty bożonarodzeniowe dzisiaj wydają wszyscy, tak jak wszyscy co roku łamią się opłatkiem. Czy jest się Stingiem, Bobem Dylanem, Tori Amos, czy na przykład mieszka się w Krakowie i nazywa się Joanna Słowińska.
Z nieba wysokiego to zbiór tradycyjnych kolęd i pastorałek współcześnie zinterpretowanych przez artystkę – od XVI-wiecznego kancjonału po XIX-wieczne kolędy polskie. To także jeden z nielicznych albumów w całości poświęconych świątecznemu nastrojowi i wydanych w Polsce. Z tą różnicą, że ten zdecydowanie bardziej powinien trafić do miłośników etno i world music. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. Daleko Słowińskiej – poza paroma wyjątkami – do piastowania tradycyjnego brzmienia. Obok nagranych po bożemu pieśni (Na zielonej łące) znajdziemy tutaj pobrzmiewające etnojazzem kompozycje (Z Bożego narodzenia), szczyptę elektroniki (Paśli pasterze woły), coś w rodzaju jazzowej kołysanki (Mizerna cicha) czy przypominający Kate Bush utwór Hej, hej, lelija. Ale naprawdę ciekawie robi się na finał. Z nieba wysokiego zamyka autorska kompozycja Wigilia z muzyką Mikołaja Blajdy i słowami Jana Słowińskiego. I prawdę mówiąc, to tego utworu – zaśpiewanego w duecie z Maciejem Miecznikowskim – najchętniej posłuchałbym w jakimś radiu. Dla urokliwej melodii i mądrego tekstu („By nie była tylko choinką po sufit / By nie była tylko pierogów stosem / Barszczem rozlanym na obrusie / Wiszącym u gałęzi anielskim włosem”) warto na ten krążek się skusić.
Grzegorz Józefczuk: „Gazeta Wyborcza” [Płaczcie anieli]:
Na koncert Płaczcie anieli składają się pieśni pasyjne i wielkanocne, zarówno kanoniczne (wykonywane w kościołach zazwyczaj tylko w kilku początkowych zwrotkach), jak też zaczerpnięte ze skarbca ludowych pieśni świeckich, traktujących o męce i zmartwychwstaniu Chrystusa. W tradycyjnym, surowym brzmieniu usłyszymy też kompozycje autorskie: współczesną refleksję – muzyczną i poetycką – osnutą wokół tajemnicy Wielkiego Piątku. Śpiewane białym głosem najstarsze polskie pieśni wielkanocne brzmią tu zaskakująco współcześnie. Kompozytorka, liderka i skrzypaczka oraz wokalistka zespołu to Joanna Słowińska, niezwykła postać nowej generacji polskiego folku. (…) Joanna śpiewa silnym, „białym” głosem repertuar tradycyjnych pieśni polskich i słowiańskich, lecz w takim opracowaniu i z takim zespołem, że w muzyce tej pojawia się nowa jakość. Tak właśnie jest na płycie Płaczcie anieli z pieśniami o męce i zmartwychwstaniu Pańskim. Niektóre z nich mają nawet XV-wieczny rodowód, a ich zestaw dopełniają kompozycje samej Słowińskiej. (…) Proste, stare melodie grane są na tej płycie w pomysłowych aranżacjach; (…) mają surowe, ale współczesne i ostre brzmienie, mimo, że wśród instrumentów jest „historyczna” fisharmonia, czy lira korbowa. Głos i muzyka kreują misterium, w którym instrumenty dodatkowo nadają opowiadanym zdarzeniom emocjonalną, poruszającą warstwę.
„Mlada Fronta Dnes”, Etno Brno:
Vystoupeni zahrnuji rovnez hudbu karpatske oblasti, slovansky hovoricich minorit, zidovskou i romskou a dominuje jim nadherny hlas a hra na housle Joanny Slowinske, kterou lze smele prirovnat k Ive Bittove.
„Frankfurter Rundschau”, Stefan Michalzik, Die Anmut vom Lande:
Joanna Slowinska, Sängerin, erste Violinistin und Tänzerin, steht meist im Mittelpunkt des Geschehens. Die Bildung des Tons ist verlagert in die Kehl und die Nase, Obertonresonanzen kommen ins Spiel. Warm und wiech ist die Phrasierung von Joanna Slowinska, in den weit gespannten melodischen Bogen der Balladen ist die Stimme tragfahig, kraftvoll und voluminös in den frohlichen Liedern.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung”, Neuer Glanz fur die osteuropeische Kultur:
Das geigende duo Joanna Slowinska und Jan Slowinski profieliert und überzeugt bei seiner atemberaubenden Weltreise durch beachtliche Virtuosität und Spielfreude. Ob solistische Glanzleistungen oder im dreistimmingen Satzgesang – Muzykanci knüpfen authentisch an Traditionen, entfuhren den Zuhörer eindrucksvoll in vergangene Jahrhunderte.
„FolkWorld CD Reviews”:
Music mainly rooted in Polish folk traditions, yet the band incorporates elements of other Eastern European music traditions, such as trans-carpathian, slavic, Galician Gypsy and Jewish traditions. There is an immense drive in the music (…). Joanna Slowinska sings and plays fiddle; the interpretation is of highest quality, the instrumental arrangements are impressive, featuring excellent fiddle arrangements. Energetic music that makes you want to listen to more and more of this music. A must
19 people went